Dobry wieczór 🙂
Będzie już niemal rok, albo ponad rok jak mnie tu nie było. Mój przyjaciel najdroższy Żywek twierdzi, że powinnam coś napisać, dlaczego nie piszę, a ja mu na to, że po prostu, dzieje się tyle, że nie nadążam z pisaniem… Nie mam czasu, a w większości ostatnio siły na rozmowy, dla siebie, a tym bardziej na pisanie.
W skrócie, mieszkamy już w Tarnowie od czerwca i się już zadomowiliśmy. Poznaliśmy najbliższą okolicę, ja od sierpnia stałam się na szczęście osobą zatrudnioną, praca wymarzona, mogę ją pogodzić z obowiązkami domowymi bez problemu, chociaż w ostatnim czasie przeszłam na słuchawkę i bardzo chcę się z tego wymiksować, to w ogólnym rozrachunku, pracę sobie chwalę.
Nasza rodzina powiększyła się o nową członkinię rodziny, mianowicie jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami suczki rasy maltańczyk, której nadaliśmy bardzo niespotykane imię, Reya. Wszędzie tylko pusia, Luna, Milka, a Reya jest dla wszystkich zadziwiającym wyborem. Na obecną chwilę, idzie jej już szósty miesiąc, całkiem sprawnie uczy się załatwiać poza domem, a wszystko co w domu, na szczęście ląduje na podkładzie higienicznym, nie wliczając sytuacji, kiedy była 13 tygodniową sunią, wściekającą się na roombę, więc lała zaraz obok niej, kiedy ta tylko skończyła sprzątać. Reya jest psem niekoniecznie skorym do michy, szczekania, za to uwielbia zabawy piłką, bynajmniej w domu, uwielbia duże psy, które w naszej okolicy uwielbiają ją. W pewnym sensie jest naszą zmorą, bo spacery co dwie godziny, kiedy spotyka się obcych ludzi to udręka, bo nasza mała leci do każdego i wita go jak swojego, przy tymczasem zapominając, po co jesteśmy na dworze. W ogólnym rozrachunku, najgorszego złodzieja wpuści do chaty, jest przekochana i nikomu jej nie oddamy.
Koniec roku jest dla nas bardzo przykry, bo zmarł mąż mojej siostry, nie miał nawet 51 lat. U mojego męża z nerwicą i lękiem uogólnionym spowodowało to nasilenie się lęków, nerwicy o 1000% bardziej, niż 4 lata wcześniej, kiedy się poznaliśmy, więc jest pod opieką psychiatry i pod wpływem, ponoć najdelikatniejszego antydepresantu – escitalopramu. Dodatkowo wyszedł bardzo duży niedobór witaminy b12, a lekarze jedyne co chcą przepisywać, to leki na silne ataki paniki, ale witaminy na receptę, żeby szybciej uzupełnić niedobory, to już niestety nie, za to benzo, przy silnych atakach paniki, każą brać w razie potrzeby, po dwie tabletki dziennie, taka rzeczywistość przy pierwszym, najsilniejszym w życiu epizodzie lęku uogólnionego i nerwicy. Pewnie dłużej o tym się kiedyś rozpiszę, jak i o wszystkim powstanie 20000 znakowy wpis, ale póki co, żyjemy, mamy się dobrze, walczymy, ostro walczymy o każdy dzień, lepszy dzień, o samodzielność, większą niezależność.
Nie mam czasu na książki, seriale, tylko trochę na rozmowy z tymi, którzy wiedzą wszystko, zbierają łzy i smutki w kupę, żebym była silna, żebyśmy byli… Tak w skrócie, dlatego, żeby ten wpis nie był tak goły, choć krótki… Boże, ja nigdy nie napisałam tak ogólnikowego, krótkiego wpisu, musi być ten pierwszy raz… Dodaję swoją najlepszą produkcję AI. Nie nawiązuje do niczego prócz tego, że często wyobrażają mi się jakieś sceny filmowe, życiowe, zależy od nastroju, albo i od niczego nie zależy, a coś przychodzi, tekst się pisze, a wyjdzie coś tak fajnego, że szczena opada.
Do następnego.
6 odpowiedzi na “A u nas…”
Booooże jak ty przepięknie śpiewasz. masz boski głos czy ćwiczysz gdzieś swój głos. uwielbiaam ciebie słuchać.
wspaniały tekst, łza się w oku kręci
Przecież to AI, hahahahaa, ale ckliwe nie powiem.
Trzymajcie się. Długa cisza niestety nie oznaczała nic dobrego. Szkoda.
A w piosence zabrakło jednego bardzo ważnego elementu – transpozycji.
myślałam, że śpiewa to ta osoba co udostepniła
Niee, niestety nie ja, ale ktoś mi mówił, że gdzieś tam do mnie barwowo pasuje rzeczywiście. Długa cisza oznacza w sumie i dobre i niedobre rzeczy, bo lenistwo do pisania a i owszem 😀 brak czasu też, a jak się jedno z drugim zejdzie, to umarł w butach, w śniegu i koniec 😀