Cześć i czołem.
Dawno nie pisałam, a że nowy rok, no i wszyscy, no to ja też. Zaglądam na eltenika czasami i dość mało się tu już na blogach publikuje, więc zastanawiam się, czy jeszcze jest sens, żebym kontynuowała swojego. Nawet nie chodzi o to, że obawiam się, czy to w ogóle ktoś czyta, ja piszę i czytam, to wystarczy xdd, tylko wygląda na to, że w najbliższej przyszłości będzie o czym pisać. Nie mówię, dziś, jutro,, za tydzień, czy dwa, ale w ciągu kilku miesięcy to już na pewno.
Piętnasty styczeń to jeszcze dobry dzień, żeby coś tam o tym starym roczku rzec? No bo jak tak, to ja chętnie…Otóż…Stary rok, tak jak i poprzednio, oceniam na całkiem, całkiem dobry. Nie był zły, gdyby wykluczyć to, że przysłowie z rodziną to tylko na zdjęciu, a i tak cię wytną się sprawdza jak skurczy koń w naszym przypadku, jakieś problemy zdrowotne, trochę zamało zamierzonych osiągnięć kulinarnych, to ten rok oceniam na mocne 8/10. W roku 2024 podróżowaliśmy znacznie mniej niż w 2023 i w sumie sama nie wiem dlaczego tak się stało. Chociaż może i wiem, po prostu postawiliśmy na domatorstwo szerokopojęte, po prostu, po części leń, a po części chyba wynikało to też z tymi przygotowaniami do ślubu, który był wydarzeniem absolutnie najlepszym w roku 2024. Co by o nim jeszcze dobrego powiedzieć to na pewno to, że emocjonalnie się zrównoważyłam w stosunku do poprzedniego. Działam mniej impulsywnie, potrafię zastosować to słynne – miej wyjebane, a będzie ci dane, nie analizuję, dlaczego tak, a nie inaczej, żeby przez to potem mieć problemy ze spaniem i jedzeniem. Po prostu, jeśli mamy dobry kontakt, nagle się urywa z mojej winy, bo na przykład pochłonęły mnie sprawy jakieś tam i po jakimś czasie orientuję się, że aha, kurde, dawno z Kowalskim nie gadałam i go przepraszam, próbuję to naprawić, ale on na to nic, to jeszcze rok wcześniej zeżarłoby mnie to od środka, dlaczego, co jest, no wiem, źle zrobiłam, ale przecież przepraszam, a teraz? Nie, to nie. Stawiam na jakość ludzi w moim życiu, chociaż jeszcze rok temu myślałam, że ilość w moim przypadku też połączy się z jakością i będzie mieć znaczenie. Przeliczyłam się, ale to normalne, tak w życiu bywa, a co jak co, ale nadmierną ufność do ludzi to zawsze będzie można mi zarzucić. Na szczęście od tej normy odchodzą również wyjątki i coś udało mi się odnowić, z obupólnym wyciągnięciem wniosków i większym zrozumieniem niż dotychczas, z czego bardzo się cieszę, bo takie relacje procentują w zaufanie, ale bardzo powolusieńku. Gdyby tak można było na przykład, odnowić kontakty ze wszystkimi, z którymi dzisiaj się nie rozmawia, bo drogi się rozeszły w zły sposób, albo w sumie w nie wiadomo jaki, to chyba bym w to poszła dzisiaj. Choćby po to, żeby od czasu do czasu zapytać się tych ludzi, co u nich słychać, przecież nie musielibyśmy łamać się opłatkiem, czy spotykać się niczym trzej przyjaciele z boiska, ale pogadać raz na czas, czemu nie? Chociaż to empatyczne genesis to raczej nigdy w życiu nie nastąpi, ale za marzenia nie karają.
Ja mam w sobie taki ciekawy pierwiastek, który mam po mojej mamie, akurat u niej on bardzo mnie denerwuje. Mianowicie, nie potrafię się na ludzi długo gniewać i zażarcie trwać w sporze i uporze ileś lat. Zależy też od kontekstu i powagi sytuacji jak szybko we mnie topi się gniew, ale w większości przypadków, nawet w poważnej sytuacji mija kilka miesięcy i jestem w stanie jeszcze raz, na chłodno porozmawiać, przeprosić, znaleźć swoją winę, jeśli wcześniej tego nie zrobiłam. Zdarzyło się kilka razy, że sama wyciągnęłam dłoń, a na pewno czuję, że jest wiele takich rzeczy, gdzie chciałabym tą dłoń wyciągnąć, ale jako szary i zwykły człowiek czuję, może mylnie, nie twierdzę, że nie, że ta druga strona tego nie chce. Miewam czasem tak, że śnią mi się osoby, z którymi po latach niezgody chciałabym pogadać. Między innymi moja sąsiadka z góry, w bloku u rodziców, która obraziła się na mnie, naprawdę śmiertelnie w czasach gimnazjum, a ja już sama nie wiem o co to było, a ona do dziś nie mówi mi cześć. Czemu ten pierwiastek denerwuje mnie u mojej mamy? Bo u niej obraza na poważne wykroczenia trwa zdecydowanie krócej niż u mnie, a potem piać od nowa, Polsko ludowa, zero wyciągania wniosków po jednej i po drugiej stronie.
W każdym razie, w nowym roku chciałabym zrobić coś, żeby chociaż po części spełniło się to, o czym wyżej napisane, więc może spróbuję się na to odważyć, albo może spotka mnie miłe zaskoczenie i ktoś w tym roku ma takie same postanowienia jak ja…O, na przykład ta sąsiadka. 😛 W nowym roku zaczynam się starać, na razie delikatnie, ale stawać z ludźmi, z mojej rodziny w prawdzie, która nie zawsze jest przyjemna, ale mi jest lżej, że nie muszę już uważać, temu nie powiedzieć tego, bo się obrazi, a jak będzie potrzeba żeby zrobił dla mnie coś tam, tooo lepiej nie. Nowy rok stoi pod znakiem naprawdę nowych wyzwań i dalekoidących planów. Jednym z takich, można powiedzieć, koniecznych, będzie odseparowanie się od ludzi toksycznych, a takich w mojej rodzinie jest bardzo wielu. Nie można im zarzucić jakiejś tam dobroci ludzkiej, ale toksyczność wysuwa się na pierwszy plan, a ja muszę pamiętać, że mam już męża, wspólnie tworzymy już coś nowego, muszę iść do przodu, nie oglądać się na stare, wysupływać się z toksycznych, rodzinnych relacji, które nie reprezentują nic dobrego, tylko totalne dno, z którego przecież uciekłam…Uciekam jeszcze dalej.
Poza tym, że święta obfitowały w piękny prezent pod choinką w postaci nowego pierścionka od Michasia i brajlowskiego, wymarzonego zegarka – citizen classic braill, czy jak to tam się piszę, ode mnie dla Michała, to o atmoswerze rodzinnych świąt z zeszłego roku u teściów, mogliśmy zapomnieć. No cóż, zapomniałam, że w moim rodzinnym domu to kiedyś bywało lepiej, ale kiedyś to w ogóle było, a teeeraz…:P
Zatem czas na te obiecane fajerwerki sylwestrowe. Ja będę oryginalna, nie będą to fajerwerki w formie dźwiękowej, bo takowych się bardzo boję, ale będą to fajerwerki w formie pisemnej. Mają to do siebie, jak wszystkie fajerwerki, że jedni się ich boją, nie wszystkim się podobają, ale te akurat podobają się mnie zdecydowanie. Kupiliśmy mieszkanie w Tarnowie! Dokładnie w dzielnicy zwanej Mościcami, na wdzięcznej ulicy Kasztanowej. Cichutko, spokojnie, zielono. W starym budownictwie, ale na parterze, bardzo przestronne 57 metrów. No i wiecie jak to jest…Przyjechaliśmy na sylwestra, a kupiliśmy mieszkanie hahaha. W zasadzie jest gotowe do zamieszkania, a jednak musimy tam zrobić poprawki względem naszych planów. Konkretnie, trzeba zlikwidować gaz i złożyć wniosek o zwiększenie mocy przyłączeniowej, zmienić wannę na większą i z drzwiami, odświeżyć jakimś malowankiem i kupić sprzęty agd i meble, a więc do samej przeprowadzki jeszcze chwila. Na to ogłoszenie trafiliśmy przypadkiem, ale coś było w tym domu z samego opisu, zwłaszcza po rozważeniu setek innych w tym mieście od wielomiesięcznego przeglądania, że…No nic, dzwonimy, jedziemy, oglądamy! No i jak pojechalim, jak zmacalim, jak potuptalim, tak się zakochalim! Jest cudowne! No więc jeszcze tylko podpisik za kilka dni u notariusza, tzw. przepisanie wszelakich mediów i wracamy do Malborka, żeby wymówić wynajem i rozpocząć przeprowadzkę. Zapewne na razie z całym dobytkiem na miesiąc, może dwa do domostwa teściów, ale potem, jak wszystko ruszy z kopyta to…Łłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłło!
Wiele miesięcy spędzałam na poznaniu Tarnowa przez internet. Jeszcze więcej miesięcy zajmie mi poznanie go na żywo, ale cieszę się na to. Nie boję się tego wyzwania, przynajmniej jeszcze nie. Nie dociera do mnie jeszcze, że z pomorzanki stałam się…Yyyyy…Małopolanką? 😀 W każdym razie, nie mogę się doczekać poznawania tego miasta, wiążę nadzieję, że może jakoś lepiej działa tam pzn niż w Malborku i stowarzyszenia sportowe, więc może…Może jakieś bieganie, ooo, a może, może jakieś tandemy, a z Tarnowa to blisko do Krakowa, więc może coś tam, może tam gdzieś poszukać pomocy i się zaczepić, może jakieś projekty, warsztaty, cokolwiek, bliżej samodzielności, bo przecież po to to wszystko, a ja bardzo, barrrrrdzo tego chce! Czuję determinację, motywację i chyba nawet desperację, a na pewno dopaminę i adrenalinę odkąd padły słowa – Bierzemy to mieszkanie!
Zatem, po kolejnym długim dniu załatwiania rzeczy wszelakich i różnorakich, żegnam się i do następnego. Pozdrawiamy was i trzymajcie się ciepło.