Hello everyone, z tej strony Kasisko szalone 😛
Ciężko dzisiaj wykrzesać wpis, żeby śmiesznie i wesoło było, bo chyba jest u nas za gorąco. ;D no i żeby było długo, jak zawsze, ale co by nie powiedzieć, a trzeba to powiedzieć, że minęło trzy miesiące, odkąd rozpoczynamy walkę o samodzielność i aż strach pomyśleć, że generalnie to całkiem nieźle nam to wychodzi. 😀
1. #Poniedziałek. Zdecydowałam, że na obiad będą nuggetsy. Nie przeraziło mnie to, że Żywek powiedział, że akurat jemu to one średnio wychodzą, że panierka dopieczona, a w środku surowe, że to wcale nie takie proste. No trudno, co wyjdzie, to będzie i się zje, albo nie. Ochoczo zabrałam się do pokrojenia piersi, następnie do przyprawienia i opanierowania. Wszystko było spoko, chociaż wiedziałam, że to moje krojenie to tak za bardzo nuggetsów nie przypomina, jedne kawałki większe, inne mniejsze. Rozbiłam nawet trzy jajca do miseczki, bo sobie myślę, skroiłam dwa cycki, no to chyba będzie ok. Do jajek dodałam nasze ulubiene przyprawy, czyli vegetę, przyprawa do kurczaka po staropolsku, słodka papryka, trochę soli i pieprzu. Potem zanurzone w tej miksturze, leżały kilkanaście minut cierpliwie w lodówce, a potem zabrałam się do panierowania tych kawałków w bułce tartej. Pomyślałam sobie, że to raczej koło nuggetsów nie leżało, ale już koło mikro kotlecików z piersi kurczaka owszem. Patelnia podlana olejem, ale nie głębokim, z tą mięsną zawartością rozgrzewała się spokojnie na dwójeczce. Tak, wiem, lepiej wrzucać na rozgrzany olej, bo mniej go wessie, ale ja w zasadzie w smaku nie odczuwam różnicy, zwłaszcza, że nie leję go jakoś nie wiadomo ile, żeby mi pływało wszystko, chociaż prawidłowo nuggetsy to powinny być nim przykryte, ale takie po mojemu niekoniecznie 😀 no i trochę posmażyłam ja, a trochę Aleks. Nie mam pojęcia, czy sąsiedzi słyszeli te wodospady przekleństw, jakimi obdarzał pryskający tłuszcz i gorąc, kiedy za pomocą szczypców i palców przewracał to mięso, ale jeśli słyszeli, to pozdrawiamy serdecznie. 😛 ja przewracałam raczej mniej odważnie, bo sztuczką na widelec i łyżkę, ale co trzeba powiedzieć, to trzeba. Następnym razem smażyć po dwa, trzy kawałki, a nie siedem naraz, bo może jednak będzie szybciej.😂😂😂 ale, ale…Generalnie…Te mikro kotleciki się wysmażyły nawet całkiem dobrze. No kilka poszło do śmietnika, kilka jeszcze ciutkę dłużej mogło poleżeć jeszcze na patelni i tak…Panierki odpadło z tego bardzo dużo przy smażeniu, trzeba na to znaleźć patent, ale i tak się najedliśmy. Zrobiłam domowy sos czosnkowy i wyszedł mi lepiej, niż kebabowniom i pizzeriom, z których w ostatnim czasie coś tam sobie zajadaliśmy. Potem tak przyjemnie pachniał nim cały dom i lodówka, że Aleksa zbierało na wymioty.😂😂😂 bo trzeba wam wiedzieć, że czego jak czego, ale zapachu czosnku Aleksik nie znosi, za sosem też nie przepada.
#wtorek. Dzień jak co dzień. Masa sprzątania przed wyjściem na noc do rodziców, żeby domostwo pachniało i błyszczało. No i to jest ten moment, kiedy mój kręgosłup raz na czas postanawia się zbuntować, kiedy wykonuje czynności długofalowe w pozycji pochylonej, albo kiedy kilka godzin stoję przy garach i zlewie, następnie przechodzę do czynności wymagających dłuższego pochylania, to nagle coś tak pstryk, cyt i czasem tego samego dnia, a czasem następnego kuniec balu pannlo lalu 😀 w tym wypadku stało się to dnia następnego, po powrocie od okulisty. Kontrola u pani doktor przebiegła całkiem sympatycznie, to jest: krople od ciśnienia śródgałkowego przyjmować, krople do nawilżania przyjmować. No i w międzyczasie trochę prywaty się wkradło, bardzo się pani doktor ucieszyła, że życie moje pobiegło tak do przodu. Nawet doradziła, co chyba by nie zdało egzaminu, coś w sprawie oznaczania prania, zamiast colorino. Zawiązywać węzełki na jasnych ubraniach, tak, żeby były wyczuwalne, ale niewidoczne, zawsze w tym samym miejscu. Wtedy. No tylko co z ciemnymi i białymi? 😀 na kolorowych jeden węzełek, na ciemnych dwa, a na białych trzy, xdd. Nie no, bez jaj, trzeba kupić urządzenie jak najszybciej. Koniec kropka.
1. #Środa. Plecy bolą, szczególnie w okolicy żeber po prawej stronie, niezbyt mogę się ruszać po powrocie od okulisty, a przecież trzeba wrócić do domu. No to wracamy sobie spokojnie, aż tu nagle, kiedy docieraliśmy na naszą chaszczową ścieżkę, słyszymy głos tego rowerzysty, który przeprowadzał nas ostatnim razem: Jak państwo sobie świetnie radzicie! Nie mogę wyjść z podziwu, bo tak was czasem obserwuję. Tak? Dziękujemy bardzo. A proszę. A mogę spytać skąd wracacie? A od moich rodziców, tak sobie chodzimy wie pan, czasami na obiadki, czasami po jakieś zakupy, albo zanocować. O, to bardzo dobrze, a to stąd państwo jesteście? Ja pochodzę ze Świętokrzyskiego, a ja jestem z Malborka – odpowiedzieliśmy po kolei. No ale jak wy to robicie? No chociażby przez te pasy, jak przechodzicie? Na słuch, proszę pana, na słuch. Nnno tak…Nnnno tak, ale to słuch muzyczny też macie taki dobry? W zasadzie…Tak…Ja lubię śpiewać. O! To bardzo dobrze, ja z zawodu jestem oboistą, wie pani? Naprawdę? To pięknie, obój to chyba najtrudniejszy instrument do nauki. No, coś w tym jest, wie pani. No, ale jak mnie wzięli do wojska to już przerwałem granie, ale wszystkie nuty ze słuchu rozpoznam. Aha, super! A państwo jesteście rodzeństwem, czy jak? Jesteśmy już prawie małżeństwem! Ooooo! Małżeństwem, o proszę…No to pięknie. Czyli, można powiedzieć, wspieracie się? Nnno…Nnnno taaak! No nie, nie będę się darła, że nie usłyszał słowa prawie, bo szedł dość z przodu ode mnie z tym rowerkiem, myślę, że i tak wystarczająco głośno ten kawałek drogi rozprawialiśmy w wyżej wymienionym temacie. W tym momencie, zagadani przez tego pana, chcemy skręcać już do bloku, ale jakoś tak, żeby nie wejść w dwoje gawędzących tam ludzi: Dobrze pan idzie, dobrze dobrze, teraz troszkę w prawo. Pokierowani idziemy sobie spokojnie, a do tych państwa podchodzi nasz towarzysz i mówi: Proszę państwa! Wiecie, że to małżeństwo jest? Hohoo, a pan młody, to aż ze Świętokrzyskiego pochodzi. Ooo prooooszszszeeee! Ale państwo tu wspaniale sobie radzą, można? Można! Trudno po takim uroczym powrocie nie wejść do klatki i biegnąc po schodach nie wybuchnąć śmiechem, prawda?
#Czwartek. Jeden dzień, a właściwie pierwszy dzień w miesiącu, kiedy to pan domu był obupłciowy. Panem i panią domu. Moje plecy były tak obolałe, a mięśnie odczuwały straszny wysiłek nawet przy pięciominutowym postoju. No więc…Śniadanie poszło gładko, zmywanie poszło gładko, pranie poszło gładko, ale przyszedł ten dzień, w którym mój luby musiał po raz pierwszy zmierzyć się z czymś dużo groźniejszym niż smażenie na patelni, mianowicie z Pawełkiem. Tak, teorię jak przyrządzić w nim aromatyczną kawuchę miał w paluszku, ale do praktyki się nigdy nie garnął, twierdząc, że odkurzanie, pranie, to owszem, ale ekspres do kawy i smażenie to…Tak niekoniecznie. Natomiast sprawdziły się tutaj moje słowa, że jak zaniemogę, albo wyjadę, to musi być nie tylko poprane, poodkurzane, ale podłogi muszą być pomyte, ugotować też coś musisz, nie tylko jajca i makaron, a jak goście przyjdą, to muszą dostać kawy.😂😂😂😂 no i wiadomo, to działa w obie strony, więc i ja zostałam wreszcie do pralki dopuszczona i zostałam poinstruowana, co i gdzie się w naszej pralce naciska, przekręca, wlewa, nalewa, żeby był taki, a taki program. No dobra, jak on zaniemoże, albo wyjedzie, to śmieci same się wyniosą, bo tam za dużo os lata, ja nie dam rady.😂😂😂😂😂 albo, nie! Jednak dam radę, tylko poproszę o ten strój, kochanie, co to go mają ci super panowie usuwający gniazda os i szerszeni z miejsc, w których nie powinny się tam znaleźć, a tak? Zrobię wszystko xd. No więc, instruowałam go leżąc w łóżku krok po kroku, jak spienić mleko, co nacisnąć, żeby zrobić dużą kawuchę, filozofii nie ma, ale koniec końców się udało. Chociaż był zestresowany niesamowicie i powiedział, że Pawełek jest groźnym urządzeniem. No, nie wiem czy groźnym, ale już ma pierwszą awarię, chyba nakładka od spieniacza się popsuła, bo wchodzi i schodzi bardzo luźno i podczas robienia piany wyrzuca ją pod ciśnieniem. Także ten, może za dużo razy ją ściągałam do mycia.😂😂😂😂😂 no nic, kupić można, to nie problem. Na wszelki wypadek, weźmiemy już tak na zapas.
#Piątek. Wspólny obiad z moją siostrunią, a potem czterogodzinne zakupy w malborskich galeriach. Nie miałam pojęcia, że jestem do tego zdolna po uprzedniej awarii pleców, która zazwyczaj jak szybko przychodzi, tak szybko odchodzi, po jednym, dwóch dniach, ale babskie zakupy są nawet bardzo fajne. Przez lata zmieniał mi się do nich stosunek. Długi czas nie znosiłam tego łażenia, chociaż nie. Bardziej nienawidziłam przymierzania tych wszystkich ciuchów, szczególnie zimą, latem jeszcze jak cię mogę. W piątek było bardzo sympatycznie i powiększyłam kolekcję ciuchów, bo już był na to czas po ostatnim remoncie w ubraniach. Michasiowi marzył się jakiś ładny perfum, albo to mnie marzył się jakiś ładny dla niego…A nie wiem…No w każdym razie nabyłam i jest niesamowity. W sam raz w moje klimaty, jeśli chodzi o męskie perfumy. Mocny, nawet bym rzekła, że seksowny, chociaż męskich perfum nie umiem klasyfikować na takie, czy to wieczorowy, czy do klubu, do teatru, czy do łóżka. Nie wiem, ale ładny, a mój szwagier też go ma i podobno kobitki pytają czym tak ładnie pachnie.😂 no to, zobaczymy. Po zakupach wybraliśmy się na weekend do rodziców, a w piątek mieliśmy świętować czwartkowe imieniny mamy, czego nigdy dotąd nie było, ale tatuś się postarał, nie wiedzieć czemu w tym roku, róże dał i nawet zadzwonił do mnie z zaproszeniem na imprezę mówiąc, że mama ma dzisiaj urodziny. CO? Jakie urodziny! No urodziny, ciotka dzwoniła jej życzenia złożyć. Eeeeech, no przecież urodziny w lipcu miała, teraz ma imieniny? Tak, a no to może. No i co w związku z tym? Nic, kwiatki jej dałem i impreza w piątek będzie, to przyjdźcie już na weekend. No i odmówisz staruszkowi? Skoro się nawet o imprezę postarał? 😀
2. W sobotę i dzisiaj testowaliśmy kolejną frytownicę. Nie wiem, czy wszyscy, którzy czytacie te wpisy nadążacie za forum, bo na forum szukałam dostępnej dla nas frytownicy po tym, jak uszczęśliwiona do granic mamcia, w tygodniu wpadła do nas z wiadomością, że po co wam piekarnik! Dzieci kochane! Ciocia Basia ma frytownicę beztłuszczową, wszystko w niej piecze. Frytki, mięsko, rybkę, żre mniej prądu jak piekarnik, jest nad tym większa kontrola na początek. No i ja z tego wszystkiego, pobiegłam do biedronki na zakupy, a tam, patrzę, jest taka frytownica! Firmy Hoffen! Taka piękna, macie, podotykajcie sobie. No i odpakowali, wysoki, okrągły gar z rączką, za który się ciągnie i wyskakuje garnuszek na te wszystkie smakowitości…No i w zasadzie to by było wszystko. No ale jak to? Miały tu być pokrętła, jakieś przyciski? No i przyciski są, a i owszem, kochana mamciu, jak podłączysz to urządzonko do prądu, a następnie włączysz to ustrojstewko, to możesz sobie otworzyć taką klapeczkę, której bez uprzednich czynności nie otworzysz, a tam…Znajduje się taki wyczesany panel dotykowy! Yeah! I like it! Próbowaliśmy to okropkować, na tych przyciskach i nawet, wiecie, się da…No tylko, że problem leży w tym, że nie ma jak się nauczyć i zapamiętać która kropka jest od czego, bo musiałoby to chodzić pod tym prądem, a dotknięcie skrzydłem motyla, nawet nieświadome powodowało, że coś tam się na tym urządzonku włączało, więc dupa. No więc postanowiłam założyć wątek na eltenowym forum, w poszukiwaniu takowej i przez weekend tam nie zaglądałam, a tu okazuje się, że ciocia Basia chętnie się zamieni z nami frytownicami. Noooo! Bomba! Fajny dil, bo ta przynajmniej ma dwa pokrętła, to od temperatury można sobie całkiem słodko okropkować, od czasu też, a no i Aleksik chyba dzięki temu urządzonku polubi gotowanie. 😀 bo wczoraj robił kurczaka, dzisiaj już drugi raz robi frytki…Ale, ale…Ale ja obierałam ziemniory i nawet całkiem dobrze mi to poszło, jak na właściwie pierwszy raz, wymagało małych poprawek. Wczoraj byliśmy też na festynie, organizowanym najpierw zawsze z okazji rozpoczęcia wakacji, a potem ich zakończenia i rozpoczęcia roku szkolnego. Takie tam, pitu pitu do przesterowanego mikrofonu i jednego, lichego głośnika dla dzieci, nawet zdarzało mi się tam śpiewać, jak jeszcze mieli pieniądze, żeby jakotaką scenę rozłożyć. Do tego jest kiełbaska i kaszana z grila, kawa, herbata, popcorn i wata cukrowa, a, no i ciasto, dmuchańce dla dzieci, pokaz sprzętu policyjnego, strażackiego. No i najlepsza była taka wieeelka krowa, zrobiona z jakiegoś tworzywa plasticzanopodobnego, cztery cycki miała, gumowe, taaaakie tam…Jak są przy tych piłkach do skakania. Wodę się w nią wlewało i nawet ja krasulinkę wydoiłam, a co! 😀 Także ten…W tym tygodniu siedzimy sobie w domu, pitrasimy, testując wzajemnie swoją cierpliwość i frytownicę i jajecznicę i nie wiem co jeszcze będziemy mieli ochotę zjeść, a w czwartek spodziewamy się gości znamienitych, aż na cały tydzień, a 21 września wyjeżdżamy do moich ukochanych teściów, na odpoczynek, korzystanie z ostatnich chwil pięknej pogody.
3. Tymczasem idziemy mieszać fryty we frytownicy, oglądać kabareciki, także do następnego. <3
Kategorie
16 odpowiedzi na “Niedziela dwunasta.”
Dwa tipy do nugetsów. Kupcie sobie łopatkę drewnianą/sylikonową. Nie żadne szczypce, to nie faforki. Serio, będzie łatwiej. Łopatką wymacasz, palcem przytrzymasz i pójdzie. Jeżeli chodzi o panierkę. Kurczak do mąki, a potem jajo, bułka, jajo, bułka. Nie zostawiajcie w jaju w loduwce. Obniża to potem temperaturę oleju, no i jak nasiąka, to się niedopieka, więc może odpadać. Mąka, jajo, bułka, jajko, bułka. Serio, podziękujesz mi w kolejnym wpisie.
Haaahahaha. No dobra, zapamiętam. 😀 mam, właśnie mam, nabyłam sobie taką drewnianą łopatusię.
Nie mam przekonania do tych silikonowych szpatułek, bo mam wrażenie, że ten silikon gibie się jak ta galaretka jak próbuję nim cokolwiek zrobić na patelni, natomiast z drewnianymi łyżkami, szpatułkami to już czuję stabilniej to co robi moja ręka na tej patelni.
Kasiu, kiedyś w Biedrze kupiłam dość cienkie łopatki drewniane i to są najlepsze łopatki ever.
Co do panierki… Wyżej już zostało napisane i potwierdzam, najpierw mąka. 🙂
I rzeczywiście, smażenie na głębokim tłuszczu jednak czyni z nich nugetsy. 🙂 Ewentualnie można teżw piekarniku albo w tej frytownicy beztłuszczowej.
Swoją drogą: jak smakuje kurczak z takiej frytownicy? Nie jest aby zbyt suchy?
Ja nuggetsy smażę w koszyczku do frytek takim nakładanym na garnek, i co do panierki kolega ma rację. A jeśli chcesz mieć nuggetsy z prawdziwego zdażenia to polecam panierkę panko można ją przez internet zamówić :d
@SylwinkaO, dzięki, poszukamy i zamówimy.
@Kat, w przyprawach i bez tłuszczu smakuje…Nie, nie smakuje zabardzo, dlatego wcześniej delikatnie skrapiamy wszystko oliwą, czy olejem, albo bezpośrednio we frytownicy, albo w osobnym naczynku, a to wszystko i tak z parą ujdzie, a jednak smaku doda. Dzisiaj i wczoraj testowaliśmy i jest mega. Ciekawi mnie, co jeszcze mogę w tym piec ;D
Ej, to że olej czy oliwa to ciecz, nie oznacza, że paruje jak woda. Nie żeby coś, ale tak zrozumiałem twój komentarz. Para to woda, która zawsze w mięsie jest,wszak 70% oorganizmu człowieka to woda i tak samo jest ze zwierzętami, ale olej nie paruje. Conajwyżej się pali i wtedy idzie dym.
A, spieniacz w Pawełku jednak się naprawił, trzeba było go dobrze przepchać. 😀 powiedzcie mi jeszcze, co zepsułam, nie pojawiają mi się nowe komentarze w co nowego.
Ja się pytam, gdzie niedziela trzynasta.
Kiedy niedziela 13?
Fani czekają, a autorka milczy.
Ej, ja też chcę jeszcze! Może się nie wypowiadam w komentarzach, ale lubię sobie poczytać. No przyjemność mi zabierasz. 🙁
Przyznam uczciwie, że zaczynam się niepokoić.
Cześć i czołem. Niedziele zaległe muszą się napisać, ale to przy okazji nadchodzącej niedzieli. 😀 nie było kiedy, nie było urządzenia z eltenem i w zasadzie nie ma o czym pisać, wszak i takie tygodnie się zaczynają 😀
Uwielbiam czytać Twoje wpisy.