Kategorie
Inne Wpisy tekstowe

Ja do was z zapytaniem.

Cześć! 🙂

Chciałam zapytać szerszej społeczności na grupie niewidomi i niedowidzący, ale jakiś nieempatyczny administrator/torka, tak, wprowadzajmy feminatywy 😀 stwierdził, że to pytanie nadaje się na grupę towarzysko niewidomi, bo nie jest związane z niewidzeniem. No cóż…Nie powiedziałabym, że nie jest, a żeby zadać jedno pytanie, nie będę dołączała do grupy tylko po to, żeby zaraz potem ją opuścić. Chociaż możliwe, że przy większej ilości osób na moje pytanie mogłoby odpowiedzieć większe grono osób, bo byćmoże okaże się, że nikt stąd nie będzie w stanie mi udzielić tej odpowiedzi. 😀

Otóż, szanowni, drodzy, przychodzę do was z zapytaniem o dostępność internetowego kursu nauk przedmałżeńskich. Ksiądz z mojej parafii stwierdził, że skoro jesteśmy z narzeczonym z innych części Polski, najłatwiej będzie taki kurs przejść internetowo. W związku z tym, czy może ktoś z was też takk miał? Może jakiś kurs polecić? Czy to bez znaczenia na jaki się zapiszemy? Nie mam pojęcia jak to wygląda, czy jest na jakimś dostępnym komunikatorze, czy nie?

Z góry dzięki, jeśli ktoś coświe i może podpowiedzieć co robić.
Pozdrawiamy!

Kategorie
Wpisy tekstowe

A może to na pierwszy taniec, Aleksie? No w końcu, jak sama nazwa mówi…Podobieństwo jest.😂

Wczoraj zaprzężona w korowód towarzyszek płci pięknej, wybrałam się w miasto zwiedzać salony sukien ślubnych. Nie żebym się przygotowywała do mierzenia, czy coś…Tak po prostu, trzeba się zorientować jak to wszystko wygląda cenowo i jak wyglądać będzie. Wszędzie zgodnym chórem wszystkie sprzedawczynie mówią, jak brać, to tylko teraz, bo potem coraz drożej.

No to siup, błyskawiczna decyzja, do przymierzalni, bez przygotowania. Suknia za suknią, fason za fasonem, aż w końcu znalazła się ta jedna jedyna i została zakupiona. Zanim wyszłam z szoku, lista gości prawie ustalona, termin ślubu dokładnie znany będzie już w przyszłym tygodniu, aż tu nagle, kiedy prawie zasypialiśmy z Aleksem, nadeszło oświecenie. No ale co na pierwszy taniec? Ale czy w ogóle pierwszy taniec w naszym wypadku? No bo jak, jedno tańczy gorzej niż śpiewa drugie i tak dalej…No i w końcu nie wiem co z tego wyszło, bo chyba pytanie bez odpowiedzi, ale…Ale…W razie czego…To…Może to? Aleksie?

🤣🤣🤣

Kategorie
Wpisy tekstowe

Przeczytane, przesłuchane, czyli o ich troje.

Witajcie! 😁

Miałam ten wpis sporządzić w piątek, ale zupełnie nie wiedziałam jak się za niego zabrać. W zasadzie nadal nie wiem i coś czuję, że to będzie pomieszane z poplątanym, bo nie mam pojęcia od czego zacząć, jak elokwentnie przebrnąć do środka emocjonalnej opowieści, którą chciałabym wam przedstawić i żeby zakończyć ją na tym samym dobrym poziomie.

Stwierdziłam jednak, że chyba nie mam na to dobrego sposobu, z powodu braku weny, która mnie opuściła już dawno temu i nie chcę wracać, więc niech będzie takie, jakie jest. Nieprofesjonalną recenzją, zameldowaniem co u mnie i co poczytuję w przerwach od seriali, audycji, albo gdy moje szczęście pochłonięte jest meczami🤪🤪

Pod koniec zeszłego roku przesłuchałam wszystkie możliwe kryminalne super produkcje, które zamąciły mi w głowie na tyle mocno, że przez kilka nocy miałam jakieś okropne sny, a nawet bałam się zasypiać i wychodzić z pokoju bez włączonego choćby radia. Co za dużo, to niezdrowo, tak mawiają i rację mają.🤣

Do ich troje powróciłam dzięki @Celtic1002, która to podrzuciła mi tą wspaniałą biografię, przygotowaną z okazji 25 lecia zespołu, wraz z płytą – Projekt X. Zawsze lubiłam piosenki Ich troje, w prawdzie nie wszystkie rozumiałam tak, jak autorzy by sobie tego życzyli, o ile w ogóle, ale zawsze ich uwielbiałam. Mam wszystkie płyty i sporo koncertów. Fanka ze mnie chyba żadna, bo nie byłam na ani jednym koncercie na żywo, nie mam autografów, chociaż nie powiem, obie te rzeczy bardzo chciałabym zrealizować jeszcze w przyszłości. Całkiem możliwe, że będzie mi to dane, skoro zespół nie zawiesza działalności.😀

Przeczytanie biografii zajęło mi kawałek wieczoru, pół nocy i kilka godzin następnego dnia. Wniosek z tego taki, że mnie wciągnęło, dokumentnie i że to całkiem co innego czytać wszystko to, o czym czytało się niegdyś w internecie, zresztą w wielu aspektach bardziej przerysowane przez dziennikarzy z ust członków zespołu, w dodatku gdy każdy na pewne tematy ma nieco odmienne zdanie. No i to coś całkiem innego czytać to wszystko od początku w wieku 27, no, prawie 28 lat, a śledzić bieg kariery zespołu od najmłodszych lat tylko z gazet, a potem z internetu i pomiędzy tym wszystkim słuchać domniemywań i ploteczek i w dodatku łykać je jak pelikan.

W prawdzie nigdy nie obchodziło mnie to, że Michał Wiśniewski ożenił się po raz drugi, trzeci, czwarty, piąty, urodziło się mu kolejne dziecko, bo zafiksowana byłam tylko na muzykę zespołu, ale nie sposób było tego nie słyszeć i po części nie przyjmować tego do wiadomości. Dobrze, że biografia odpowiedziała mi na wiele pytań, na które odpowiedzi byłam bardzo ciekawa: Dlaczego Magda pożegnała zespół i przez jakiś czas sypało iskrami? Dlaczego Justyna odeszła z zespołu? Chociaż i Michał i Justyna o tym fakcie wypowiadają się inaczej, więc nie wiem, czy do końca jestem z tego zadowolona, ale może to po prostu trzeba połączyć, nie będę spojlerować. Zdradziła wiele tajników zza kulis, trudy kręcenia teledysków, wiele wzlotów i upadków, dużo śmiesznych przygód. Szczególnie w jaki sposób Ich troje stało się Ich troje, albo kiedy zespół zapomniał o jednej z wokalistek przemieszczając się na kolejny koncert. Nie miałam pojęcia ile piosenek zespołu nie jest ich autorskimi piosenkami, a po prostu tekst z Niemieckiego przetłumaczony na Polski. Miło też zaskoczyło mnie to, że Karaoke w Polsce zapoczątkowali oni. Piękny opis wzlotów, upadków, pięcia się po szczeblach kariery, rozczarowań zbyt małym odbiorem chociażby, ciężką walkę o swoje z mediami, które zespołu nijak nie chciały brać na serio. Wierzcie lub nie, ale nie miałam świadomości, że oni na każdym koncercie występują w barwnych kostiumach i mają naprawdę ciekawe inscenizacje, o których zwyczajnie nie miałam pojęcia. Cudownie się to czytało i chciałabym sobie pójść na taki jeden koncert, z audiodeskrypcją.😄

Myślę, że najbardziej spodobało mi się to, że Michał i Jacek byli zupełnie szczerzy co do tego, że sporo kasy przez ich głupotę i bezmyślność po prostu stracili. Chociaż w przypadku Michała powiedzieć, że sporo, to jak nie powiedzieć nic, ale chyba najgorsze dla mnie było to, że cokolwiek Wiśnia nie zrobił i nie zrobi, złego czy dobrego i tak zawsze będzie chłopcem do bicia, mnie też się zawsze tak wydawało, dokładnie tak jak piszą. Każdy człowiek popełnia błędy, a nawet ten, który popełnia te najgorsze to ma w sobie odrobinę dobrego człowieka. Nie wierzę, że jest na tym świecie człowiek, kto tej krzty dobroci w sobie nie ma, nawet ten, co raz z jakiegoś powodu wylądował za kratami. Jeśli potrafi się do błędu przyznać, to tym lepiej o nim świadczy, prawda? Można uznać, że w sumie to nie wiadomo, czy żałuje, czy zrobił to, bo jest osobą medialną i żeby tego wizerunku dobrego nie stracić….No w każdym razie ja wierzę, że w Michale jest jednocześnie diabeł i anioł, a im bliżej 60 roku życia to ten anioł rozwija skrzydła😈😈

Opisywane przez zespół fale hejtu otworzyły mi oczy na to, jakie sprytne zabiegi stosują dziennikarze, by przykuć uwagę czytelnika, a my, po drugiej stronie, czytając te wszystkie wierutne bzdury, nawet wielokrotnie nie zastanawiamy się, czy mają one coś wspólnego z prawdą. Z drugiej strony, taką cenę trzeba zapłacić chcąc być medialnym i z tym trzeba się liczyć, ale czy nie mogłoby być normalnie? Wiem, marzenie. 😀

No i na koniec zostawiam was z ulubioną piosenką z najnowszej płyty – Projekt X. Czemu stała się ulubioną? Jej tonacja kojarzy mi się z ciepłą, słoneczną jesienią, z liśćmi wirującymi na wietrze i gdy w powietrzu można już nosem wyczuć, że zima się zbliża wielkimi krokami. No, ale nie da się ukryć, że słowa też do mnie przemawiają, no i niezmiennie ciepły, niski głos Ani. Strasznie się cieszę, że wróciła. Trzymajcie się ciepło.

Kategorie
Inne Wpisy tekstowe

Dawno, dawno temu, czyli aż 12 godzin minęło.

Hej!

Niedalej jak 3 godziny temu powróciłam z bardzo daleka. Cóż mnie tam zawiodło? Miłość szczerozłota i jesienna słota. 😀

Spędziłam wspaniałe dwa tygodnie z moim mężem i nie mężem. Świeże powietrze, dużo świeżego powietrza i jeszcze więcej wspaniałego jedzenia, na weselu prawie szwagierki, tylko czy to na pewno nie było nasze wesele pimpuś? Nie jestem pewna po tych komentarzach do zdjęcia. 😀 😀 😀 może w tym wypadku trzeba ludziom uwierzyć, bo ta wiśnióweczka…Ach! A ta kokosowa, a jeszcze ta cytrynowa…Hahaha. Tylko zastanawia mnie…Czemu tak mało tańczyliśmy w tą sobotę, he? Coś słabo z moją pamięcią. 😀

W każdym razie, to już bardzo dawno, dawno temu, bo 12 godzin temu ostatni raz trzymaliśmy się w objęciach na dworcu @alex77, a więc mówię ci po raz miliardowy dzisiaj, że tęsknię i wrzucam ci nasz ulubiony utwór…Love you <3

Kategorie
Wpisy tekstowe

Co ta piosenka ze mną zrobiła! Zapowiedź.

Hej!

Piosenka po niżej, nie chce się ode mnie odczepić. Kupiłam do niej podkład. Wczoraj usłyszałam to poraz pierwszy, a dzisiaj umiem już tekst i w beznadziejnych, domowych warunkach, na gównianym mikrofonie słuchawkowym, musiałam nagrać swój wokal, dodając jakiś tam leciuśki efekcik pogłosowy. Przepraszam z góry, za brak dołów, ale ta pogoda też fatalnie wpływa na moje struny głosowe, jednak muszę się tym z wami podzielić. To też nie jest w moim stylu, le to efekt mojego zakochania. Myślę, że niektórzy, np Lolek, robią gorsze rzeczy na swoim blogu 😀 dlatego co mi tam.

Pozdro 600

Kategorie
Wpisy tekstowe

Jak go poznałam, czyli historia naszego związku. I nie tylko.

"Historia naszej miłości"

Z tego co pamiętam, był pogodny dzień, gdy zadzwoniła do mnie znajoma, że on jest wolny. Bardzo chciałby mnie poznać. Dowiedziałam się tylko tyle, że ma swoje lata, to mnie zastanowiło … No ale … myślę sobię, każdemu trzeba dać szansę. Znajoma wymieniła tyle jego zalet, że aż żal mi było odmówić tego zapoznania. Na pierwsze spotkanie nie przyjechał sam, był z nim kolega niewiele starszy ode mnie. Z początku jechaliśmy powoli, spokojnie, a on milczał… no, może od czasu do czasu trąbnął na kogoś. Za to jego kolega bardzo dużo mi o nim opowiadał. Że jest doświadczony, że był blisko i z kobietami i z mężczyznami. To spotkanie, jakkolwiek przyjemne, dało mi dużo do myślenia. Już nawet nie przeszkadzał mi jego wiek. Rzeczywiście było w nim coś takiego, choć małorozmowny, że chciałam kolejnego spotkania. Na kolejnym spotkaniu już wiedziałam, że coś z tego będzie. Tyle że wtedy postanowił mi przedstawić dwóch swoich przyjaciół. Dużo młodszych od niego, każdy z nich był jeszcze z kimś, więc znowu pojechaliśmy na przejażdżkę. Tooo było coś! Gnaliśmy przez pola, wioski i co tylko, aż wiatr świszczał mi we włosach. Jechałam raz z nim, a raz z którymś z jego przyjaciół. A pod koniec dnia już wiedziałam, to był impuls, że kiedyś będziemy razem. Lecz najgorsze było to, że potem jego przyjaciele też pragnęli się mi przypodobać. On o tym nic nie wiedział, bo na jakiś czas gdzieś wyjechał. A ja nie wiedziałam co robić. Oni byli młodsi, tyle mieli możliwości w sobie, taką zawrotną prędkość. Aż pewnego dnia dowiedziałam się i to nie od niego, tylko od mojej znajomej, że wyjechali, wszyscy trzej, gdzieś w Polskę. Poczułam się rozczarowana, nietyle zdradzona co właśnie rozczarowana i jakąś taką rozpacz w sobie czułam. Bo oni w pewien sposób pozwolili mi przywiązać się do siebie, skosztować przyjemności spędzania z nimi czasu, nie musiało być z tego nic więcej, to mi wystarczyło. Nie byłam wbrew pozorom załamana. Powiedziałam sobie, że się nie poddam. Postanowiłam ich szukać, nie chciałam tak zupełnie tracić z nimi kontaktu, chociażby z jednym z nich. Jeden mi wystarczy. Aż znalazłam! Dziś znalazłam! Znalazłam dużo wcześniej, ale dziś dobiliśmy targu! Przyjedzie w czwartek! W czwartek przed południem! mój tandem! Mój własny tandem! :* Mój własny rowereczek, już nigdy mnie nie zostawi, ani ja jego. Wszędzie znowu będziemy jeździć razem!

Co! Pewnie myśleliście, że chodzi o faceta? Wiedziałam. Historia wymyślona w roku 2016, kiedy to postanowiłam kupić sobie tandem. Umieściłam to chyba kilka dni przed przyjazdem kuriera z moim rowerem.

Otóż, moi drodzy eltenowicze, wszystko można o mnie powiedzieć. Że jestem ładna, zgrabna, powabna. Skromna, też, a jakże. Ale ze sportem u mnie kiepsko. Bo pływać nie umiem, a wody nie lubię, choć dla choroby mojego kręgosłupa, jeśli się dowie, że to by go wspomagało, to i może się nauczę. Biegać nie lubię, bo szybko się męczę. No i jestem takim troszkę, leniuszkiem. W gimnazjum, pan, z którym miałam rechabilitację zaraził mnie wspinaczką skałkową, albo ściankową. Teraz dokładnie nie pamiętam jak to się nazywa. Brałam nawet udział w zawodach takiej wspinaczki i zdobyłam? Niestety tylko brązowy medal, ale i tak jestem z siebie dumna, bo byłam jedyną niewidomą osobą na takich zawodach. I niedługo się przygotowywałam.

Ale w roku 2015 zadzwoniła do mnie pewna niewidoma Justyna, która jest z mojej miejscowości. Czyli, z Malborka. Wcześniej jakoś tak się nie zeszło na to, żeby się poznać. Powiedziała, że ona z mężem od niedawna prowadzą fundację, niewidomi na tandemach. Tak, bo pierwsze początki tej fundacji były tu, w Malborku. No i Justyna powiedziała mi wtedy, że ma w piwnicy, w bloku tandem, że planują zorganizować rajd niewidomi na tandemach, że poszukują wolontariuszy, widzących jako pilotów, i niewidomych osób jako uczestników. W związku z czym ja odpowiedziałam, że nigdy na takim podwójnym rowerze nie jeździłam i tak dalej. No, bo wiadomo, że to jest zupełnie inaczej, niż samemu, choćby przy hamowaniu, ruszaniu, i skręcaniu. Bo dwie osoby napędzają rower, i tak dalej.

No to ja, niewiele jak zwykle myśląc, może i dobrze, stwierdziłam: A coo tam. Spróbuję, nic nie tracę. Justyna dała mi kontakt do wolontariusza, który miał odbyć ze mną pierwszą jazdę tandemem. Po kilku dniach do niego zadzwoniłam i umówiliśmy się.

O maatko jedyna! Jak mamusię kocham, po tamtej przejażdżce powiedziałam sobie, że nigdy więcej. Mateusz, bo tak miał na imie mój wolontariusz zabrał mnie na przejażdżkę do Nowego stawu. To jest taka dzielnica Malborka. Jakieś 13 kilometry od mojego domu. Czy wy wiecie, co to jest, przejechać 13 kilometry, 13, w jedną stronę, dla osoby, która w ogóle nie ma kondycji? To jest tak, jak by umierać na jawie i być tego zupełnie świadomym. A ja jeszcze, nie śmiałam prosić o przerwę w tej przejażdżce, a zapieprzaliśmy na tym starym rowerze równo. Bo to była chyba cholenderka, taka stareńka, jak powyżej, miał rower swoje lata. No i Mateusz mi wiele o nim opowiadał, że jeździ na nim z różnymi mężczyznami i kobietami, bo przygotowuje ich do rajdów, wtedy w planach były dwa.

Och, drodzy Eltenowicze, jakże następnego dnia żyć mi się nie chciało. Jeść i pić mi się nie chciało. Chciałam się poddać dobrowolnej eutanazji. Bolało mnie wszy, ściu, sie, ńko. A najbardziej czteroliterowe okolice, i nietylko, nogi, plecy od pochylania się. Mówię sobie: Oooo żesz ty … Orzeszku! Nigdy więcej. Ale ze mną to już tak jest, że czasami jak coś powiem to … Czasami dobrze powiem, ale na szczęście, czasami jednak nie, 😀

Jakiś czas później, chciałam znowu spróbować. A co za tym więcej idzie, namówić moje kochane siostry, żeby też spróbowały. Mówiłam im, że to fakt. Jest sporo rzeczy na które trzeba uważać, nad którymi panować, ale warto chociaż zobaczyć, sprawdzić się. Nie były przekonane, ale też chyba nie były na nie. Szczególnie po tym, jak zdecydowały się na pierwszą przejażdżkę ze mną, tą starą cholenderką. Co się na wywracałyśmy, to nasze. Ale po powrocie spotkałyśmy się z Justyną i one obie stwierdziły, że jeszcze troche, jeszcze troszeczke, i nawet zdecydują się wziąć udział w takim rajdzie.

Kilka dni później, zadzwoniła do mnie ponownie Justyna mówiąc, że w gospodarstwie agroturystycznym jej wójka, mieszczącym się w Kościeleczkach, znajdują się nowe, prędkie jak strusie pędziwiatry, to akurat moje słowa, rowery. A ten stary poszedł do naprawy, przed rajdem. Ktoś je przywiezie do niej do domu, wstawi do jej piwnicy, i pytanie brzmi: Czy ja i moje siostry nie chciałybyśmy pojechać, również z nią, na przejażdżkę, żeby trochę wyrabiać kondycję przed rajdem. No, więc się zgodziłyśmy i pojechałyśmy, znowu do Nowego stawu, ale tymrazem, droga jakoś mniej zmęczyła. może dlatego, że lepsze rowery. Jak pamiętam, przejażdżka była pełna przygód. Zaczęło się od zrywania jabłek z czyjegooś ogrodu. Nie nie, to nie było złodziejstwo. Chciałyśmy legalnie, zapukałyśmy do domu, tego kogoś, czy tych państwa. No, ale nikt nie otwierał. No to jak żesz się nie poczęstować, prawda?
A potem, w nowym stawie odpoczywając, zachciało mi się … Po tych jabłszkach, siusiu. Nie dałabym rady doczekać, aż zajedziemy te 13 kilometrów spowrotem. A, co najważniejsze, miałyśmy na sobie kamizelki odblaskowe. No, więc zapomniawszy o tym, moja siostra zaprowadziła mnie, pod jakieś przyjazne do siusiania krzaczki. Jako osoba widząca, nie pomyślała, bądź nie zauważyła, że ta kamizelka sprawi, że będę widoczna, wystawiona na tależu. Justyna, osoba niewidoma dopiero nas uświadomiła.

Cóż, potem robiłyśmy sobie z siostrami wiele takich wypraw, pożyczając od Justyny rower, przed tym rajdem. A jeśli nie wypieprzyło mi się w przepastnych nicościach mailowych, to mam gdzieś w wysłanych sprawozdanie z rajdu, na którym byłyśmy i dziękiktóremu moje siostry stały się tak świetnymi pilotkami.

Potem niestety, fundacja się na chwilę rozleciała, bo Justyna z mężem się rozeszli, on wrócił na ślązk. Ale teraz sam prowadzi tę fundacje i organizuje rajdy. Niewidomi na tandemach. Czasem pokazują ich w telewizji, mają profil na facebooku, świetnie się prowadzą. Posiadają super sprzęt i często dostają dofinansowania na rajdy, z różnych środowisk. No i te rajdy są organizowane nawet poza granicami Polski. Jeszcze na żadnym z takich nie byłam, ale mam nadzieję, że będę.

A teraz od dwóch lat, mam swój własny rowerek i latem to z jedną, to z drugą siostrą jeździmy. No i jest super! Każdemu to polecam!

Pozdrawiam

Kategorie
Wpisy tekstowe

Pan od Muzyki.

Cześć!

Słuchajcie. Wczoraj miałyśmy z Anorcią straszną ochotę coś obejrzeć. Najpierw nadrobiłyśmy zaległości
w dwóch serialach, a potem… A potem namyślałyśmy się długo. I namiętnie, 😀

Ale w końcu padło, najpierw na Pokot. Chciałyśmy się przekonać, czy ten film jest rzeczywiście taki zły,
jak go malują, bo słyszałyśmy o nim same najgorsze rzeczy. Ale okazało się, że nie. Kurcze, naprawdę nie!
Film godny polecenia, ale nie o nim tutaj, w tym wpisie.

Kiedy skończyłyśmy z Pokotem, miałyśmy ochotę na coś jeszcze. No, więc przejrzałyśmy nowe filmy, w wypożyczalni
dzdn, no i … Padło na Pana od Muzyki. Po części dlatego, że kiedyś w liceum, oglądałam go z klasą.
I to, nie zgadniecie na jakiej lekcji. Na … Uwaga! Religii! 😀 W ogóle, w liceum na lekcjach Religii
oglądaliśmy różne, dziwne rzeczy, nie związane w większości z gatunkiem tych lekcji. Na przykład: Chce
się żyć, Nietykalni. No dobra, można po jakimś głębszym filozofowaniu odnieść się tam do ja wiem? Nawiązań
religijnych, ale … No, dobra. Nieważne.

Więc kiedy w końcu włączyłyśmy sobie ten film, to strasznie się wciągnęłyśmy. A ja to nawet tak, jak
bym oglądała to pierwszy raz. Bo wiecie. W liceum, to była … Taka trochę … Kicha audiodeskrypcyjna.
Znaczy, kiepsko było mi to opowiedziane i … Ta kobieta, która robi audio, też nie jest jakaś tam zachwycająca,
z samej barwy głosu, ale dobra. Jest lepsza od tej mojej licealnej kichy. Nawet nie pamiętam, kto mi
wtedy opowiadał i w której to było klasie.

Ale, jeśli ktoś z was jeszcze nie oglądał tego filmu, to polecam. Film tak bardzo mnie poruszył, na nowo,
że ja nie jestem nawet w stanie składnie go zrecęzować. W połączeniu z muzyką, zrobił na mnie takie wrażenie,
że … Szok w trampkach. Szał macicy na ulicy, nie wiem jak to nazwać. Ale płakałam na końcu. Płakałyśmy
obie, z Anorcią. Bo końcowe sceny, w połączeniu zpiękną muzyką, poruszą chyba nawet kamień.

W związku z tym, żeby wam przybliżyć film, pozwólcie, że tym razem, posłżę się recęzją, wygrzebaną z
internetu. Bo ja wam mówię, że jestem w takim szoku nadal, iż chyba mogłabym coś pogmatwać, pkręcić,
pomieszać.

"Pan od muzyki" porównywany jest z innym wielkim przebojem francuskiej kinematografii, a mianowicie "Amelią" Jean-Pierre'a Jeuneta. I jest tu coś na rzeczy, bo debiutancki film Christophe'a Barratiera będący remakiem "Słowiczej klatki" Jeana Dreville'a wpisuje się w konwencję tak zwanych "filmów optymistycznych", mających w sobie coś z bajki, gdzie dobrzy zostają nagrodzeni, a źli ponoszą sprawiedliwą karę.

Bohaterem filmu jest niespełniony, zakompleksiony muzyk, który podejmuje pracę w szkole dla trudnych dzieci. Nie wiadomo, przez co przeszedł Clement Mathieu, ale nie były to raczej doświadczenia zbyt optymistyczne. Przekraczając bramę placówki, nauczyciel ma przeczucie, że teraz może być tylko gorzej.
Intuicja na szczęście go zawodzi. W miejscu o znamiennej nazwie "Dno stawu", gdzie na agresję odpowiada się agresją, w myśl zasady "akcja-reakcja", będzie miał ważną rolę do spełnienia.
"Łysol" (takie przezwisko nadają mu chłopcy) przyglądając się metodom wychowawczym bezwzględnego dyrektora, postanawia w inny sposób zdobyć zaufanie uczniów. Zakłada chór, aby dotrzeć do serc i umysłów małych łobuziaków. Jest wśród nich sierota czekający w każdą sobotę pod bramą szkoły, wierząc, że pewnego dnia zabierze go ojciec, zdemoralizowany przestępca i wielki talent wokalny – perła, którą wyławia Clement Mathieu. W chórze każdy z nich ma swoje miejsce, znajdzie się nawet ktoś, kto będzie pełnił niewdzięczną rolę pulpitu.

Lepiej bym tego nie opisała. Ale, to tylko fragmencik recęzji, którą znalazłam. W każdym razie, pewnie
znajdzie się większość takich, która ten film już widziała. Bo jest stary. Ale cóż, i tak polecam. Sama
chętnie będę do niego wracać.

Pozdrawiam!

Kategorie
Wpisy tekstowe

Operator numeru alarmowego 112, słucham? Halo!

Był to czwartek w zeszłym tygodniu. Budzę się, i jak to ja mam w zwyczaju, jeszcze na pół przytomna, pierwsze co robię, biorę do ręki mojego iphonka, odblokowuję ekran i pierwsze co zawsze słyszę, to godzina. I wtedy wiem: Aha, mogę jszczę spać. Albo: Matko bosko częstochowsko,… Trzeba wstawać i to szybko. W tamten czwartek, wyłoniła się właśnie ta druga wrsja, tylko, taka bardziej … Hmmm … Obelżywa? 😀 Zawsze jak idę spać, to telefon zostawiam w trybie samolot, bo budzi mnie nawet wibracja na wyciszeniu, nie mówiąc już o tym, że nie daj Boże ktoś by mi zadzwonił, zadryndolił, zadzyndzolił, zabiłabym na miejscu, hhhahaha 😀 No, więc, odsamolotowuje mój telefonik, i nagle? Cisza. Wręcz grobowa. Voice ovr, pomimo godziny dziesiątej, ponad, kopnął mnie w zad i poszedł spać. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego? I co się z nim stało? Stukam trzema palcami dwa razy we kran? Nic. Klikam trzy razy homem, nadal nic. Przykładam głośniczek telefonu do ucha? No i słysze, takie, ja wiem? Takie szumienie, ono zawsze jest, jak telefon jest na odblokowanym ekranie, więc myślę? Nie rozładowałeś się, skubańcu. Klikam sobie przyciskami od głośności, bo myślę, może wyciszyłam dźwięk na maksa? Dalej, pieprzone, nic! Aż tu nagle, słyszę, że telefon, jakimś cudem, łączy się z numerem 112. Słuchajcie, dosłownie wbiło i sparaliżowało mnie w łóżko. Zabrakło mi powietrza w gardle i logicznego myślenia. A nie, przepraszam, lawina myśli bez ładu i składu leciała w takim tempie: Boże, kurwa, co ja mam zrobić? Jak to rozłączyć? Kurwa, ja pierdole! Co teraz? Co teeraaaz! Próbuję przytrzymać power, żeby się wyłączył, nie idzie, power i home razem, nie idzie, i nagle, słyszę: Operator numeru alarmowego 112, słucham? A ja chyba nawet nie oddychałam. – Halo! Słucham! Jest tam kto? Ja nadal milczę! I nagle, ku swojej uldze, usłyszałam, że ta pani, po drugiej stronie, bo była to kobieta, odkłada słuchawkę. Caluśka, calusieńka na zewnątrz i wewnątrz się trzęsłam. Na szczęście, mój najstarszy siostrzeniec, któy z nami mieszka nie był w szkole. Lecę jak na złamanie karku, mało nóg nie połamałam wyskakując z łóżka. – Jezus Maria, Mateusz, Mateusz, pomóż, coś się … yyyy, coś się … Z telefonem mi … Dziadossstwo się … Zepsuło, zamilkło, zadzwoniło na 112!
– yyyy, co? Weź się uspokój, bo padniesz mi tu zara, aż blada jesteś.
– No, więc powoli, najspokojniej jak tylko mogłam, wytłumaczyłam młodemu, prawie siedemnastolatkowi co się stało, i wspólnymi siłami, a właściwie to jego siłami, bo mi już je odebrało do końca dnia, naprawił voice overa. Do dzisiaj nie wiem, co z nim było nie tak. Jakieś pomysły? 😀

Ps: Mam nadzieję, że mandat mi za to nie grozi, że mnie jakoś nie namierzą, xd

Pozdro 600!

EltenLink