Kategorie
Wpisy tekstowe

Z pamiętnika jaskrownika

Aktualnie? Leżę. Leżę i nie wierzę, że leżę i sama nie wiem, czy to już boli mnie głowa, czy może oko, a może oko i głowa. Nie wiem, bo ten stan utrzymuje się już chyba od niedzieli, albo może poniedziałku i tak dzień i noc. Ból jest kłujący, rwący, nieustępujący, ciągły. Głowa ciężka, jakby w nią kamieni nakładł. Nie chce mi się nic…Dziwne to uczucie, nic nie chcieć, na nic nie mieć siły, nic nie móc zrobić. Nie moja ja, nie moje ciało…Ja chcę wrócić do siebie, chcę coś robić, bo pewnie coś się znajdzie, ale nie mogę. Dobrze, że chociaż te małe słuchawusie mam na uszach, co ciężkiej głowy nie obciążają dodatkowo i tą nowiusią, malusią klawiaturuńcię na bluetoothusia, wygodnie się leży i pisze. Na kontroli okulistycznej w marcu dostałam przykaz, żeby odstawić krople na ciśnienie wewnątrz gałkowe, bo tylko wysuszają oko. Brać je tylko według potrzeby, jeśli już naprawdę nie da się wytrzymać, a tak poza tym…Oko nawilżać kroplami do tego służącymi, jak do tej pory. No dobrze, jak dla mnie? Bomba! 😛 Po przebudzeniu się w niedzielę stwierdziłam, że albo jak zwykle od pogody, albo nie wiem od czego, ale jaskra włazi mi chyba już do tyłka, więc jednak wracamy do kropli ciśnieniowych. Oj, ale co to? Nic nie pomagają? No trudno, trzeba się położyć wcześniej spać. Procedura powtarza się przez poniedziałek, wtorek i środę. Znakiem tego, najpewniej zrobił się nowy wylew. No tylko od czego? Od stania przy zlewie i mycia garów? A może od przejścia się do sklepu, po schodach, w górę i w dół? Słowem, jak zwykle, od normalnego życia, tyle że…Agresywniej odczuwalne skutki niż za pierwszym razem, kiedy to paskudztwo raczyło wleźć do mojego życia. Ból utrzymuje się dzień i noc, dzień i noc, krople nawilżające naprzemiennie z ciśnieniowymi podaję sobie 3 razy dziennie…Nic, cisza. Na SOR okulistyczny jechać nie ma jak, przede wszystkim, nie ma w tym tygodniu akurat z kim, no więc należy spróbować zadzwonić do kochanej pani doktor Hani, u której w poczekalni można zjeść nerwy. 😛 jeśli nie umówisz się na godzinę ósmą rano, bądź pewien, że czeka cię co najmniej godzinna obsuwa przed wejściem do gabinetu, bo przed tobą, na tobie i po tobie, trzeba przyjąć jeszcze nieco bardziej wartościowszych pacjentów, czyli tych prywatnie😏😏😏 A no tak…Ale najpierw weź się dodzwoń. O, jest! Udało się!
– Halo? Dzień dobry! Mam pytanie, chciałabym się umówić na wizytę do pani doktor xxx, pilna sprawa, nieustanny, rozrywający, kłujący ból oka chorego na jaskrę.
– Jak nazwisko?
– yyyy
– No, ale przecież pani była na kontroli u doktor miesiąc temu.
– Owszem, ale boli mnie teraz, a nie miesiąc temu, boli jak nigdy dotąd i leki, które doktor zaleciła nie pomagają nic, a nic.
– Oj, no kurcze, no ja nie wiem, chyba będzie problem. Ja oczywiście mogę wyjąć kartę i podejść, zapytać pani doktor, czy będzie tak łaskawa przyjąć panią pomiędzy pacjentami, bo ma tak zajęty terminarz, że…
– Proszę pani, sprawa jest konkretna, zgłaszam naprawdę, nieustępliwy i silny ból, nie wytrzymuję już. Naprawdę, bardzo proszę, na orzeczenie o niepełnosprawności, w dodatku z silnym bólem, nic się nie da?
– Proszę zadzwonić za półtorej godziny, dowiem się i pani powiem.
Półtorej godziny później. Komenda, przy Pomorskiej. A nie…To nie ten serial. Wykonuję piąty telefon, nikt nie odbiera. Dziesiąty i piętnasty też nikt, aż w końcu…
– Halo?
– Halo, witam ponownie, dzwonię drugi raz, czy udało się coś zrobić w mojej sprawie?
– Pani Kasia, tak? Pani doktor powiedziała, żeby przyszła pani jutro, między ósmą, a osiemnastą na zmierzenie ciśnienia, jeśli będzie podwyższone, przepisze krople ciśnieniowe, które kazała odstawić z powrotem…
– No dobrze…Dziękuję…
No bo co powiedzieć. Przecież mam te krople. Przecież je biorę, trzy razy dziennie, w razie konieczności, a konieczność jest, nie pomaga. Przecież mówiłam, przecież tłumaczyłam. Przecież pani doktor wie, że w moim przypadku, tymi cholernymi aparatami, gdzie trzeba patrzeć się w jakieś durnowate czerwone światełko, nie da się zmierzyć ciśnienia. Nie da się! Nie ma źrenic! Za duży oczopląs! Halo! Boli dalej jak jasny pieron…I nie mam już siły…Trudno, wytrzymam do jutra. Obiad, ibuprom, krople, i spanko, potem kolacja, jakoś zleci. Jutro nadeszło, szósta trzydzieści, pierwszy raz w życiu nie złościł mnie budzik. Ja pokochałam ten budzik. Lekkie śniadanie, prędkie ubieranie, szykowanie i pędem do gabinetu, żeby jeszcze być przed ósmą, zanim ta kolejka i zanim o tobie może zapomną. Jesteśmy! Otwierają! Pielęgniarka, co rozmawiała ze mną dnia poprzedniego zaprasza mnie do gabinetu na zmierzenie ciśnienia.
– Ojej! Tym aparatem to się nie da. Nie ma źrenic, za duży oczopląs, pójdziemy do drugiego gabinetu, tam się da na pewno.
He, he, he! Oj, głupia ty, głupia ty. Ffff, auuuu, przepraszam, już nie będę dla niej taka wredna, kochane oczko, tylko przestań, chociaż na chwilę przestań mnie boleć, błagam!
– No nieee! No nie, tutaj też się nie da. Kurcze, no nie wiem co my teraz zrobimy
– Jak to co? Wycinamy, na żywca.
– ooooj tam oooj tam, już by chciała. Poproszę zaraz drugą doktor, bo nasza ma od dziś tydzień urlopu.
Ach więc to tak…Takim to dobrze. Czekamy na zewnątrz. Druga doktor pędzi do mnie na złamanie karku. Młodziutka, miły, przemiły głos, opiekuńcza. Mierzymy ciśnienie, nie da się. Oglądamy oczko pod lampą…Starsza pielęgniara wchodzi nam w paradę.
– Tu jest karta, pani doktor. Pani Kasiu, cosopt ma pani od roku 2023.
– Tak, zgadza się.
– No i co, nie bierze?
– Nie, kurwa, wylewa do kibla, dokładnie od roku 2023, odkąd wykupiła pierwszą receptę, ty stara jędzo. Spokojnie, tylko spokojnie, ta młoda na mnie dobrze działa.
– Biorę ten lek odkąd mam przepisany, na ostatniej kontroli pani doktor kazała odstawić i brać tylko w razie potrzeby. Potrzeba zaszła w niedzielę, ale przestał już w ogóle pomagać.
Stara na to nic. Chyba tą informacja wykroczyła poza jej kompetencje, bo wyszła, a ja zostałam z tą cudowną, młodą doktoreczką. Poszła czytać kartę.
– Widzę, że przednia komora oka zalana jest już długi czas u pani, tak z historii choroby wynika. Aha, najpierw zdiagnozowano panią na SORZE w Elblągu i skierowano tutaj?
– Tak, dwa lata temu.
– Rozumiem. Pojawił się świeży krwistek…Dlatego tak boli. Martwi mnie, że nic nie pomaga.
Znowu wlazła pielęgniara, nie ta paskudna, stara, ta młodsza, co to się przekonała, że ciśnienia nie da się zmierzyć.
– No dobra, to co? Nie ma naszej pani doktor, to może przepisze pani ten Cosopt i puści panią do domu?
– Oj nie…Ja bym panią do szpitala wysłała. Proszę dać mi chwilkę, nie znam pani i trochę mi tu zajmie.
– A, no to jak już doktor uważa.
Wychodzi. Uhhh! Co to za zwyczaje! Wpieprzać się między wódkę, a zakąskę! Najlepiej! Zrób co musisz, zrób cokolwiek, żeby poszła. Nieważne, czy pomoże, czy nie, nieważne, że już coś mówiła na temat tych kropli, niejednokrotnie. Przepisz i wypuść, bo kolejka czeka, przecież pani Kasia się nie zesra, prawda? Następna kontrola jest 14 maja, no to nie wytrzyma? Bier następnego, musim zarabiać. Ale zaraz…Co ona? Do szpitala? Do jakiego szpitala! O Boże! To już jest aż tak źle? Ale…Ja nigdy w szpitalu na noc nie byłam…No tylko wtedy, na tym SORZE, tych kilka godzin. Jezu, czy ja mam czystą piżamę w domu? Kitek coś prał? Na pewno prał. A jak w tym szpitalu będę chciała do kibelka, to jak to będzie? Przemiła doktoreczka jeszcze oczko męczyła, dopytywała od kiedy nie widzę, a potem stwierdziła, że musi się telefonicznie skonsultować z moją doktor, co zrobić, czy wysłać do szpitala, czy leki jakieś podać. Konsultowały się długo, a ja czekałam na korytarzu, w poczekalni. Paskudy z recepcji przeżywały, że obsuwa, naprawdę? Jakby to było coś nienormalnego dla tej placówki. W końcu przeze mnie? Przepraszam, że żyję. Jednej nawet się wyrwało, podniesionym tonem…
– Oj no nie wiem, do doktór ma dzwonić co zrobić.
Zadzwoniła i wezwała z powrotem do gabinetu. Ustaliły, uradziły, żeby do szpitala nie kierować. Dać na miejscu dwa diuramidy. O mój diuramidzie, rozpuszczaj się! O mój diuramidzieee! Ekhemmmm…Do tego wypić po przyjściu do domu sok pomidorowy i wziąć potas. No dooobrze, mamy potas, mam w domu sercowca, potas bierze co drugi dzień, to mi pożyczy. Pielęgniarka od mierzenia ciśnienia przyniosła mi nawet wody. Ciepławej, ohydnej, ale popiłam diuramid. Dostałam jeszcze jakieś krople, może te same co biorę i zalecenie, że jak nie przejdzie, to nawet w nocy jechać na SOR w Elblągu. No dobra, może w razie czego jakoś się tam dostanę.
– Pani doktor kazała przyjść na kontrolę w przyszły wtorek. Ja wypiszę pani ten cosopt na receptę. Proszę porozmawiać z panią doktor na temat zabiegu przeciwjaskrowego, chociaż dla pani najlepsza byłaby – enukleacja, czyli wyłuszczenie gałek ocznych.
– Dzwon, normalnie bije dzwon. Dzwon Zygmunta. Czy ona to słyszy? Przecież to szczęście niepojęte! Marzenie niewymarzone! Czemu do tej pory tylko ja o tym myślałam, a doktor Hanna nawet nie zaproponowała? Czemu się muszę męczyć, cierpieć, rzeźnię przechodzić, raz lepiej, raz gorzej, a w tym tygodniu to już najgorzej. Ja! Chcę! Protezy! Taak! Cudownie!
– Naprawdę? Byłoby to możliwe w moim przypadku?
– Oczywiście. Jaskra u pani jest dość zaawansowana, charakteryzuje się dość silnymi wylewami do oka, nie ma pani już nawet poczucia światła, obie gałki są ślepe, jedna bardzo wciśnięta do oczodołu…Tu absolutnie nie ma przeciwwskazań. Wiadomo, że po zabiegu nie od razu będzie kolorowo, ale ewentualne powikłania potrwają chwilę, a potem dobrze dobrane protezy nie będą utrudniały normalnego życia. Zabieg przeciwjaskrowy też jest jakimś rozwiązaniem, ale możliwe, że bardziej bolesnym tuż po samym zabiegu.
– Dobrze, bardzo dziękuję za tak szczegółowe objaśnienie sprawy. Z pewnością porozmawiam o tym we wtorek z panią doktor i będę się upierać przy enukleacji, ponieważ rzeczywiście, jestem jeszcze młoda, nogi zdrowe, kręgosłup praktycznie też, a niestety, w wielu dziedzinach życia jestem ograniczona i muszę uważać. Nawet po przejściu kilometra ciśnienie w oku daje mi znać, zbyt duży wysiłek podczas prac domowych niekiedy.
– No właśnie. W takim razie życzę powodzenia i miłego dnia.
– Dziękuję i wzajemnie.
Wychodzę i chyba mniej boli. Diuramid działa, j, ale to jak działa, bo ta rzeczywistość jakaś taka lepsza. Dobrą dawkę dostałam, serio. Wiadomość dobra też może coś pomogła. Już mi nawet przestało siedzieć w głowie to co mnie denerwowało, ale może jeszcze wrócić w przyszły wtorek, jeśli pani doktor stwierdzi, że nic z tego. Zjazd po diuramidzie objawił się po obiedzie, zasnęłam na dobre dwie godzinki. Obudziłam się z bólem, ale albo jest mniejszy, albo się przyzwyczajam. Spróbuję na razie brać krople według zalecenia, w końcu, do wtorku niedaleko, a ja jestem całkiem odporna na ból, a kiedy nie jestem to…Macie to co powyżej.

21 odpowiedzi na “Z pamiętnika jaskrownika”

Współczuję, bo pamiętam co to za ból. Oprócz Diuramidu raczono mnie takimi specyfikami jak roztwór glicerolu do picia. Paskudztwo cholerne, ale z sokiem z cytryny dało się od biedy jakoś przełknąć. Najważniejsze, że doraźnie działało.

Właśnie nie, więc jak się na enukleację nie zgodzi, chociaż już dawno powinna, bo moje oczka brzydko wyglądają, to myślę, że chociaż spróbujemy jakiegoś zabiegu.

@Kasia W Katowicach, a właściwie pod Katowicami, jest jakiś bardzo fajny profesor od Jaskry. Zapytaj pajpera, człowiek naprawdę ponoć zna się na rzeczy, głupot nie wciska. Znam diwe różne osoby i różne rzeczy im doradzał. Może lepiej się wybierać raz na rok do Katowic, niż się męczyć z jakąś zmęczoną życiem na miejscu?

Muj przyjaciel miał jaskrę od dziecka i teraz w grudniu musiał mieć usuwane prawe oko bo zaczęło się ponawiać. Najpierw stan zapalny, później oko zaczęło się zmniejszać i no i później musiała być operacja usunięcie prawego oka.

O, a ciekawe, ile się do tego pana fachowca czeka, z orzeczeniem oczywiście. 2 lata czy może jednak mniej?
Dodam, ze mi też normalnie nie da się ciśnienia zmierzyć, kończy się na tym, że lekarz osobiście wyciąga skądsiś, nieraz po dluższej chwili, jakieś takie ręczne barachełko do mierzenia i wtedy, ewentualnie, po dłuższej chwili starań…

@Julitka, pewnie tak zrobię, jeśli wtorkowa rozmowa spełznie jak zwykle na niczym. Jedną konsultację prywatną odbyłam w Gdańsku, zaraz jak to cholerstwo się zaczęło. Jednak po takim agresywnym progresie faktycznie będzie trzeba coś zrobić i to najlepiej jeszcze w maju, bo do ślubu coraz bliżej, a ja od łóżka nie najdalej.

@Kasia słyszałam od jaskrownika, że Gdańsk to jest raczej nienajlepsze miejsce. Niby aparaturę do pomiaru jaskrownikom ciśnienia owszem, mają, ale nie umiom zdecydowanie z niej skorzystać. Najlepsze Katowice i Łódź, tylko w Łodzi podobno jakiś superspoko lekarz skończył praktykować w tej klinice, co to była od tego dobra. Ale tak czy siak polecam tam spróbować, tylko o szczegóły to już najlepiej pajpera pytaj, bo to on ostatnio był w tych Katowicach i bardzo sobie chwalił, że wreszcie ktoś podszedł, jak trzeba.

Jejku, współczuję. Też walczyłam z tą okropną jaskrą, tyle że czasem miałam wysokie ciśnienie, któremu nie towarzyszyły absolutnie żadne objawy bólowe, co było o tyle groźne, że mogłam mieć pogorszenie bez sygnałów ostrzegawczych. Mi pomógł zabieg, jakiś laserowy, teraz nazwa wyleciała mi z głowy.
Mam nadzieję, że wreszcie trafisz do kogoś kompetentnego!
A jaką masz klawiaturkę?

@Kasia A czemu nie skonsultujesz się jednak np. z tym profesorem, o którym mówiłam? Nie mówię koniecznie o nim, ale z kimś bardziej kompetentnym, niż pani z POZ? To tak w kontekście Twojego ostatniego wpisu. Narzekasz na tę lekarkę, pewnie słusznie, ale do innej nie pójdziesz. Trochę nie rozumiem.

@Julitka Dwa wpisy wyżej chyba wszystko zostało wyjaśnione. Jednak gdyby nie, wszystko dzieje się tak szybko, po drugie każdy ma swoją granicę bólu, która u każdego przekraczalna jest w inny sposób.

Po pierwsze, w tym momencie nie mam za dużo czasu, na jeżdżenie na tak dalekie dystanse jak Malbork, Katowice. Po drugie, ślub i wesele to dla mnie priorytety i jednak pochłaniają, nie ukrywajmy, mnóstwo pieniędzy, więc…Finanse. Po drugie, to byłby już nie wiem który lekarz, który by konsultował moją jednooczną jaskrę, nie licząc tych z SORu, o którym nie pisałam i tego, o którym pisałam i nie sądzę, że zaproponowałby mi inne zabiegi niż ci z Elbląga, Malborka i Gdańska, bo wszyscy wiemy, że usunięcie oka to ostateczność. Po trzecie, to wszystko zostało już rozsądzone, decyzje podjęte, chcę usunięcia oka, nie chcę go ratować bez gwarancji na lepsze, tyle. To wszystko się zmieniało z chwili na chwilę, z pisania na pisanie, także ten…Chyba tyle. Mimo wszystko, dziękuję ci za zainteresowanie i to pytanie <3

@Kasia Jak wiesz, ja tam się do Twoich oczów nie wtruncam, bo to są Twoje oczy i Twoje z nimi problemy, ale po prostu aż smutno patrzeć, jak użerasz się z lekarką, która po prostu nie ogarnia Twojego problemu.

Z drugiej strony, na grzyba jej konsultacja ze specjalistą na drugim końcu kraju, skoro chce po prostu usunięcia tego oka?

@Zuzler Myślę, że np. po to, żeby się jasno i konkretnie dowiedzieć, co robić przed, co robić po, co robić w trakcie. W sensie, nie mówię, żeby jechała aż do Katowic, zwłaszcza że akurat cena gra tutaj rolę, ale Kasia sama pisze, że w sumie to nie wie, co i jak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink